czwartek, 13 października 2016

"Player One" Ernest Cline - Pan Robot nie ufa już facebookowi

  Istnieją takie twory, które po obejrzeniu/przeczytaniu/przesłuchaniu myślimy sobie “to może być kultowe”. Taka właśnie myśl pojawiła mi się po przeczytaniu Player One. W nie tak dalekiej przyszłości genialny, acz aspołeczny bogacz tworzy grę sieciową o nazwie Oasis. Ta jednak staje się czymś więcej niż MMO w rozszerzonej rzeczywistości. Przez kryzys gospodarczy i generalnie lichy stan świata zewnętrznego, duża część populacji okopała się w Oasis. Takie Second Life pełną gębą. Główny bohater, Wade a.k.a. Parzival, mieszka w przyczepie z ludźmi, których nie znosi (i vice versa), nie ma rodziców, nie ma kasy, dlatego i on postanowił żyć i chodzić do szkoły w Oasis (sic!). Oraz zostać jajogłowym - poszukiwaczem wielkiego skarbu ukrytego w Oasis przez twórcę tegoż. Nie jest to zadanie łatwe, bowiem Holliday schował jajo bardzo sprytnie, i aby je znaleźć trzeba przejść przez trzy bramy, poprzedzone najróżniejszymi wyzwaniami. A jako, że Holliday był fanatykiem popkultury z lat 80-tych, to właśnie wiedza z tego okresu będzie potrzebna do wygrania.

I to właśnie te dwa aspekty czynią tę książkę interesującą. Przytłaczająca i niestety całkiem prawdziwa wizja przyszłości, w której prowadzimy dwa życia, a wygrywa to wirtualne. Już dziś żyjemy w czasach, gdy facebookowa interakcja pochłania nas coraz bardziej, a około społecznościowe aplikacje (twitery i inne snapchaty) jeszcze tylko pogłębiają ten stan. Na horyzoncie majaczy nam VR-owa rewolucja, która ma szansę być kolejnym krokiem ku urzeczywistnianiu wielu powieści Sci-fi (choć równie dobrze może okazać się klapą na miarę filmów w 3D). I nie ma się co dziwić, bowiem realne życie jest często dziełem przypadków i wypadków, na które nie mamy większego wpływu. W internecie jesteśmy własnymi bogami, kreujemy nasz wizerunek wedle uznania. W realu możemy być nudni jak niedzielna msza, ale w internecie stajemy się człowiekiem orkiestrą.

     Drugi aspekt, dużo mniej pesymistyczny, to, iż mamy do czynienia jedną wielką laurką dla lat 80-tych. Odniesień do gier, filmów oraz muzyki z tamtych czasów jest cała masa i dla kogoś, kto wtedy dorastał, łezka w oku nie raz się zakręci. Holliday (twórca Oasis) urodził się na początku lat 70-tych, dlatego kolejna dekada przypadła na jego nastoletnie lata, podobnie jak u autora książki, co może być krypto biografią tegoż. Zresztą poprzednie dokonanie pisarza pokazuje, że Ernest Cline jest prawdziwym geekiem. Był on scenarzystą do średnio popularnego filmu Fanboys, opowiadający o grupce przyjaciół, którzy chcą wykraść George’owi Lucasowi pierwszą część Gwiezdnych Wojen kilka miesięcy przed premierą. Robią to dla chorego kumpla, który ma nie dożyć premiery filmu. Całość także jest walentynką dla geeków z lat 80-tych oraz 90-tych.

     Przygody Parzivala czasami śmierdzą literaturą w stylu young adults, czyli typowym czytadłem dla młodzieży, którym fanem nie jestem. Mimo to jest to książka dla każdego, kto nie gardzi dobrym sci-fi i ma w sobie choć trochę geeka. Naturalnie są już przymiarki do ekranizacji, której się obawiam, ponieważ łatwo sprowadzić tę historię do stęchłego popcornu w stylu Igrzyska Śmierci. Z drugiej strony reżyserem ma być Spielberg, a za kamerą stanie Kamiński (tak, ten Kamiński), więc może nie będzie tak źle. Wracając do książki, to tak, uważam, iż za lat kilka Player One może stać się kultowy w pewnych kręgach. Dlatego nie czekać, tylko czytać proszę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz